Quantcast
Channel: szepty w metrze
Viewing all articles
Browse latest Browse all 84

Kocham Was!!!

$
0
0
Ha, ha, ha !!!

Kocham Was!
Normalnie Was kocham, za to, że trzymacie rękę na pulsie.

Otóż ... przysięgam, że opublikowanie pustej strony opatrzonej niedokończonym tytułem, NIE BYŁO zamierzonym zabiegiem, mającym na celu zwiększenie liczby wejść na blog.

(Naprawdę nie spodziewałam się ponad 600 kliknięć jednego tylko wieczora - co jest liczbą większą niż w przypadku większości moich wpisów, kiedy to ... faktycznie coś napisałam :))).

Aczkolwiek nie ukrywam, że moja nieśmiała próba napisania CZEGOKOLWIEK (padło na pewien cuchnący temacik) była zainspirowana kolejnymi poradami guru blogosfery.


"Zły blogger! Niedobry blogger! Be bloger! A masz! A masz!" - biczowałam się intelektualnie, czytając kolejny poradnik zostania wpływowym, a poczytnym władcą umysłów.
No bo jak ja mam być dobrym blogerem, skoro nie spełniam podstawowego warunku ... pisania CODZIENNIE! (do szuflady - żeby nie było - aby wyrobić sobie nawyk, a publikować co któryś wpis, po odpowiedniej szlifierce)?

Nie będę już nawet wspominać, że nie buduję PERSONY za pomocą specjalnych narzędzi internetowych (to już podwójny wyrok), a więc mój autorytet jest zerowy.
Nie jestem influencerem, buuuu.


I błądzę, bo nie mam celu i nie wiem, jak ZASPOKAJAĆ POTRZEBY ODBIORCY (to o Was, rzecz jasna).
Nie stosuję metody MIKROMOMENTÓW, piszę o dupie Maryny (czyli serwuję Wam moje własne przemyślenia), choć być może mam swój własny styl ...


Gdy dobrnęłam do punktu szóstego, czyli STRATEGICZNEGO miejsca artykułu, jakim jest tytuł (który być skonstruowany wg jednego z kluczy fascynacji jak np. pożądanie, tajemnica, alarm czy występek), pomyślałam sobie:
Kurczę pieczone! Najwyższy czas się zmobilizować i przerwać to milczenie (tematów wszak - jak zwykle - mi nie brakuje; śmiem twierdzić nawet, że ich mnogość tak mnie przygniotła, że aż unieruchomiła :)))
W końcu co jak co, ale chyba tytuł jestem w stanie sklecić.


No i napisałam.
Jednakże zgodnie z zaleceniami guru zaczęłam go ulepszać, aż ... najzwyczajniej w świecie usnęłam ze zmęczenia (No, nie, nie pomyśleliście chyba, że samo tworzenie chwytliwego tytułu tak mnie wykończyło?!), co jest ostatnio jednym z najmocniej wyrytych w moim centralnym systemie nerwowym nawykiem.

I tak oto pierwotny tytuł (co odnotowuję na wieczystą pamiątkę oraz co by się już istniejące komentarze wydały bardziej zrozumiałe) - "Jak się traci przyjaciół na emigracji, czyli z impetem ..." zasłużył (tak uważam) sobie na na dyplom:


 

Pamiętam przemykającą mi w malignie myśl, że zostawiam otwarty na stronie Bloggera laptop, i że to może się skończyć źle, mając jednak raczej na myśli zdemaskowanie niż nieautoryzowane publikowanie wpisów nieskończonych. Ba! Nawet nie zaczętych!

Opublikowanie mego wiekopomnego 'dzieła' odkryłam dziś dzięki wzmożonej aktywności na mojej skrzynce pocztowej :)

Ot, i cała historia.

A o przepisie na stracenie przyjaciela na emigracji napiszę wkrótce (Bom prawdziwie wkurzona!)







Viewing all articles
Browse latest Browse all 84

Trending Articles


Sprawdź z którą postacią z anime dzielisz urodziny


MDM - Muzyka Dla Miasta (2009)


Częstotliwość 3.722MHz


POSZUKIWANY TOMASZ SKOWRON-ANGLIA


Ciasto 3 Bit


Kasowanie inspekcji Hyundai ix35


Steel Division 2 SPOLSZCZENIE


SZCZOTKOWANIE TWARZY NA SUCHO


Potrzebuje schemat budowy silnika YX140


Musierowicz Małgorzata - Kwiat kalafiora [audiobook PL]