Nauczyłam się.
Wytłumaczyłam sobie, że tak trzeba.
Wypolerowałam, wygładziłam, poukładałam wszystko w odpowiednie przegródki.
Wyćwiczyłam mięsień dwugłowy płatów skroniowych, wzmocniłam mięsień krawiecki kresomózgowia, dźwigacz potylicy śmiga bez zarzutu, a ścięgna ciemieniowe są napięte do niemożliwości.
Już wiem, że autorytetów nie ma, że wszystko jest dopuszczalne w tej grze zwanej życiem, że relatywizm, to nauka pomocnicza wspierająca kult Świętego Konsumpcjonizmu. A zło? Zło nie jest złem, bo przecież tak długo, jak innym nie robimy krzywdy ...
Moje szare komórki przestały być szare tylko z nazwy.
Już dawno odpłynęła z nich krew.
Już dawno przestały przekazywać sygnały elektromagnetyczne.
Już dawno zamieniły się w zeschłą, zastygłą w bezruchu masę.
No, może jeszcze kilka wysepek pulsuje intensywną czerwienią.
Pole 'nie zabijaj' wciąż karmazynowe.
Publiczny stiptiz - cynober!
Kradzież wafelka ze sklepu okryta pąsem.
A poza tym jedna wielka 'szaranagajama'.
Gdybyście jednak wzięli skalpel i z chirurgiczną precyzją rozcieli mnie na pół, zobaczylibyście, że tam w środku wszystko jest czarne albo białe.
Jasny podział.
Tak-Tak
Nie-Nie
Czarna lewa komora i przedsionek. Prawa bielutka jak śnieg.
Czarne żyły, białe tętnice.
Jedna helisa DNA alabastrowa, druga jak węgiel.
Białe płuca, czarne nerki.
I jelito grube też czarne. Prowadzące do innej czarnej dziury, w której się często znajduję ...
I nic na to nie poradzę.
Oduczyłam się postrzegaćświat czarno-białym, zaakceptowałam, że są odmiany szarości i że wiele ludzi po prostu woli melanż.
Nie chodzę na demonstracje wykrzykując "śmierć szarym eminencjom".
Nie pogardzam koneserami "Pięćdziesięciu odcieni Szarości" (zwanych z polska twarzami Greya :))
Mam wśród przyjaciół szare myszki i członków Szarych Szeregów.
Przymykam oko na szarą strefę, choć wiem, że robi mnie na szaro.
Nie nawracam nikogo na 'grę w szachy'.
Tym bardziej, że wiem, iż po tej stronie mocy jest trudniej.
Próbowałam już nie raz się przemalować. Wmieszać w tłum. Zszarzeć.
Jednak prędzej czy później coś mnie zdradzi.
Brwi uniesione niczym gotyckie sklepienia, zbierana ukradkiem z podłogi szczęka, rozdziawiony pysk i przerażony wzrok wysyłają światu jasny sygnał:
'Ona nie ogrania! Ona nie jest z tego świata! Endemiczny gatunek. Nieudany zaułek ewolucji'.
Wytłumaczyłam sobie, że tak trzeba.
Wypolerowałam, wygładziłam, poukładałam wszystko w odpowiednie przegródki.
Wyćwiczyłam mięsień dwugłowy płatów skroniowych, wzmocniłam mięsień krawiecki kresomózgowia, dźwigacz potylicy śmiga bez zarzutu, a ścięgna ciemieniowe są napięte do niemożliwości.
Już wiem, że autorytetów nie ma, że wszystko jest dopuszczalne w tej grze zwanej życiem, że relatywizm, to nauka pomocnicza wspierająca kult Świętego Konsumpcjonizmu. A zło? Zło nie jest złem, bo przecież tak długo, jak innym nie robimy krzywdy ...
Moje szare komórki przestały być szare tylko z nazwy.
Już dawno odpłynęła z nich krew.
Już dawno przestały przekazywać sygnały elektromagnetyczne.
Już dawno zamieniły się w zeschłą, zastygłą w bezruchu masę.
No, może jeszcze kilka wysepek pulsuje intensywną czerwienią.
Pole 'nie zabijaj' wciąż karmazynowe.
Publiczny stiptiz - cynober!
Kradzież wafelka ze sklepu okryta pąsem.
A poza tym jedna wielka 'szaranagajama'.
Gdybyście jednak wzięli skalpel i z chirurgiczną precyzją rozcieli mnie na pół, zobaczylibyście, że tam w środku wszystko jest czarne albo białe.
Jasny podział.
Tak-Tak
Nie-Nie
Czarna lewa komora i przedsionek. Prawa bielutka jak śnieg.
Czarne żyły, białe tętnice.
Jedna helisa DNA alabastrowa, druga jak węgiel.
Białe płuca, czarne nerki.
I jelito grube też czarne. Prowadzące do innej czarnej dziury, w której się często znajduję ...
I nic na to nie poradzę.
Oduczyłam się postrzegaćświat czarno-białym, zaakceptowałam, że są odmiany szarości i że wiele ludzi po prostu woli melanż.
Nie chodzę na demonstracje wykrzykując "śmierć szarym eminencjom".
Nie pogardzam koneserami "Pięćdziesięciu odcieni Szarości" (zwanych z polska twarzami Greya :))
Mam wśród przyjaciół szare myszki i członków Szarych Szeregów.
Przymykam oko na szarą strefę, choć wiem, że robi mnie na szaro.
Nie nawracam nikogo na 'grę w szachy'.
Tym bardziej, że wiem, iż po tej stronie mocy jest trudniej.
Próbowałam już nie raz się przemalować. Wmieszać w tłum. Zszarzeć.
Jednak prędzej czy później coś mnie zdradzi.
Brwi uniesione niczym gotyckie sklepienia, zbierana ukradkiem z podłogi szczęka, rozdziawiony pysk i przerażony wzrok wysyłają światu jasny sygnał:
'Ona nie ogrania! Ona nie jest z tego świata! Endemiczny gatunek. Nieudany zaułek ewolucji'.
*****
Dwa tygodnie temu umarł mój autorytet*.
Właściwie to nie umarł, ale abdykował.
Właściwie to nie umarł, ale abdykował.
Nie wiedziałam nawet, że go mam.
Dopiero jak cisnął koroną i kopnął mnie w dupę (symbolicznie bo symbolicznie, ale niezmiernie boleśnie), to zrozumiałam, że przez tyle lat jego milcząca obecność działała na mnie kojąco.
Nie spijałam słów z jego ust, nie klęczałam u jego stóp, nie pielgrzymowałam jego śladami.
Ale gdzieś tam w tle imponowała mi jego integralność odziana w klasyczną czerń i biel.
Dopiero jak cisnął koroną i kopnął mnie w dupę (symbolicznie bo symbolicznie, ale niezmiernie boleśnie), to zrozumiałam, że przez tyle lat jego milcząca obecność działała na mnie kojąco.
Nie spijałam słów z jego ust, nie klęczałam u jego stóp, nie pielgrzymowałam jego śladami.
Ale gdzieś tam w tle imponowała mi jego integralność odziana w klasyczną czerń i biel.
Zszarzał się ohydnie.
Potrzebowałam dwóch tygodni, żeby sprać siebie zapach pomyj, wydłubać gówno z zębów i osuszyć po lodowatym prysznicu.
Rana się jeszcze trochę jątrzy, ale nie mam czasu się nad sobą rozczulać.
Czarno-białe DNA wciąż nieodmiennie mnoży się w moich komórkach.
Rana się jeszcze trochę jątrzy, ale nie mam czasu się nad sobą rozczulać.
Czarno-białe DNA wciąż nieodmiennie mnoży się w moich komórkach.
Ale istota szara w mózgu już sobie wszystko wyperswadowała i przewartościowała na nowo.
Jakież znowu 'Tak'? Jakie 'Nie'?
Letnie, rozciapciane, zachowawcze 'Może' będzie jednak bezpieczniejsze...
Jakież znowu 'Tak'? Jakie 'Nie'?
Letnie, rozciapciane, zachowawcze 'Może' będzie jednak bezpieczniejsze...
*Nieważne w jakiej dziedzinie. Może dla kogoś śmiesznej, ale dla mnie ważnej ...
Ps. A poza tym od dwóch tygodni (destrukcyjny zbieg okoliczności) stroszę piórka w nowej pracy, więc blogosfera - siłą rzeczy - pokryła się grubą warstwą kurzu.
piątkek, 28 marca 2014